wtorek, 21 października 2014

Droga Mamo: Nie przejmuj się!!!!


obrazek ze strony: http://www.zsstaw.szkolnastrona.pl/
     Jeszcze w trakcie trwania ciąży wiele czytałam i oglądałam programów o niemowlakach, jak sobie z nimi radzić, jak wygląda ich rozwój psychomotoryczny (aczkowiek jeśli chodzi o ten akurat aspekt to przydała mi się wiedza jeszcze z czasów studiów). Baaa nawet do łask wrócił program "Super Niania", jak to sobie radzić z niesfornymi dzieciaczkami, jednak odpukać moja Zuzia jak na razie jest aniołeczkiem, chociaż już zdarza jej się już asertywnie wyrażać swoje emocje.
     Oczywiście taka całkiem zielona nigdy nie byłam, bo sporo nauczyłam się przy pierwszym dziecku mojej siostry. Z perspektywy czasu za to jej dziękuję :), ponieważ teraz cokolwiek się dzieje z Zuzią, ja nie wpadam w aż tak wielką panikę ;). Śmiem nawet stwierdzić, że czasami dużo większe przerażenie można dostrzec w oczach Taty Zuzi, za to Mama łagodzi wszelkie obawy, które nie wymagają akurat wizyty pediatry. Jednak tylko jedną czynność znałam w teorii i tu od razu zostałam wrzucona na głęboką wodę, ale moje postanowienie było: nie poddawać się i próbować!

Tuż przed urodzeniem Zuzi (w szkole rodzenia) usłyszałam od pani położnej, że będę mieć problemy z karmieniem dzidziusia piersią, aczkolwiek wszystko będzie można najprawdopodobniej wypracować. Postanowiłam nie zamartwiać się na zaś i powiedziałam sobie, zobaczymy jak to będzie po urodzeniu bąbelka (zaznaczam, że chciałam karmić piersią). No i cóż, po przyjściu na świat Zuzi pierwszy dzień karmieniem piersią był kiepski, ale przecież nie ma co się poddawać, tylko próbować aż do skutku.
     Po powrocie do domu w końcu produkcja mleka ruszyła, ale jakoś ociężale i Mała po prostu nie najadała się, popłakiwała, widać było, że jest głodna. W ruch poszło mleczko modyfikowane, ale tylko jako awaryjne, kiedy po prostu było za mało mleka w piersi dla małego głodomora. Po niecałych 4 miesiącach mleka w piersi zaczęło być dużo mniej i każdego dnia coraz mniej. A przecież jadłam jak należy i dużo piłam, i bardzo często przystawiałam małą do piersi, baaa nawet ściągałam pokarm, żeby pobudzać laktację. Zaczęłam się załamywać…, że zła ze mnie mama, na dodatek naczytałam się niemiłych komentarzy matek, które wręcz szydzą z innych kobiet, które karmią swoje maluchy mlekiem modyfikowanym. Wyszło na to, że mamy karmiące mm są po prostu leniwe albo nie kochają swoich dzieci, a przecież to nie prawda! Mam ze swoją córką wspaniały kontakt, zdarza się, że rozumiemy się bez słów, bawimy się, dużo przytulamy, buziaczkujemy w poliki. Każdego dnia nasza miłość rośnie rośnie i rośnie :):):).
   Moja Mama oraz siostra, a także wspaniały Mąż – Tatuś Zuzi, powiedzieli, żebym się nie przejmowała, bo to nie jest wyznacznik bycia najlepszą mamą. Dodatkowo Tatuś Zuzi bardzo ucieszył się, bo stwierdził, że będzie mógł bardziej wykazać się i uczestniczyć w karmieniu Małej, a tak przez większość czasu Mała była na moich rękach. Ponadto moja Mama powiedziała mi, że ja, jak byłam małym berbeciem (a to było jakieś niecałe 30 lat temu ;) ), w ogóle od samego początku nie chciałam mleka z piersi, byłam karmiona mlekiem modyfikowanym… i co…. wyrosłam na zdrowego człowieka. I to nie prawda, że Mama mnie mniej kocha, bo nie dawała mi mleka z piersi, kocha mnie równie mocno, a nawet jeszcze mocniej :).
     Dlatego przyszła Mamo, albo Młoda Mamo, jeśli masz podobny problem: NIE PRZEJMUJ SIĘ!!! Wiadomo warto powalczyć o karmienie piersią, ale pamiętaj, w końcu liczy się twoje szczęście i szczęście twojego maluszka. Drogie Mamy karmiące MM wcale nie jesteście gorsze i kompletnie nie przejmujcie się niepochlebnymi komentarzami. Najważniejsze jest żeby i Mama i dzidziuś byli uśmiechnięci i zadowoleni, bo przecież o to w tym wszystkim chodzi :)

0 komentarze:

 
Testerownia u Zuzinka Copyright © 2012 Design by Ipietoon Blogger Template