niedziela, 4 stycznia 2015

Afera pieluchowa

obrazek ze strony: http://www.zazzle.co.uk/

Miało być podsumowanie minionego roku, ale plany zmieniły się wraz z ostatnio obejrzanym materiałem w telewizji. Kilka dni temu rozpętała się burza na temat zmiany pieluch maluszkom w miejscach publicznych. Źródła tego sporu należy szukać w artykule jaki został zamieszczony w Gazecie Wyborczej, kiedy to dziennikarka będąc razem ze znajomymi w restauracji, była świadkiem zmiany pieluchy, na ich i innych klientów, oczach. I tak zaczęła się afera na sto fajerek. Jedni twierdzą, że takie zachowanie matki było karygodne, drudzy, że przecież to normalne i nie ma w tym nic zdrożnego, poza tym spora część restauracji/kawiarni nie jest przystosowana na klientele w postaci mam z dziećmi.
Postanowiłam nie siedzieć cicho i zająć swoje stanowisko w tej sprawie, w końcu jestem Mamą :).


Nie wiem jak Wy drogie Mamy, ale ja należę do tej grupy, która raczej woli oszczędzić dziecku chodzenia po galeriach, większych supermarketach... Sporo spraw załatwiam przez internet, bo łatwiej, szybciej, a nawet taniej (trochę się nagimnastykowałam przy tym, ale na dzień dzisiejszy uważam, że warto). Dzięki temu większość spacerów jest na dworze, jak było ciepło to często robiłyśmy sobie pikniki w parkach, bawiłyśmy się na placu zabaw, duuużo, dużo spacerowałyśmy i podziwiałyśmy otaczający nas świat, a Zuzia zapatrzona i zasłuchana w moje opowieści rozglądała się i chętnie uczestniczyła razem ze mną w poznawaniu nowych miejsc. No ale wiadomo czasami nie ma wyjścia i trzeba się udać do najbliższego sklepu czy też bazarku na drobne zakupy. Od tego za bardzo nie da się uciec.
Przed każdym wyjściem, czy to na krótki czy też na długi spacer, pieluchę Zuzia ma zmienianą - to taka nasza oczywista oczywistość ;). No ale przecież nie zaprogramuję dziecka jak to można zrobić z niektórymi urządzeniami AGD, aby siku i kupki robiło tylko w określonych przedziałach godzinowych...Tak się nie da, w końcu to taka nasza ludzka przypadłość, na którą nie za bardzo mamy wpływ.
Wracając do maluchów i zmiany pieluch. Oczywiście wiosną/latem - kiedy było naprawdę ciepło, zdarzało mi się zmieniać pieluchy na dworze, ale zawsze starałam się to robić dyskretnie, nie afiszując się roznegliżowanym dzieckiem. Zdawałam sobie sprawę, że kogoś taki widok może onieśmielać, a nawet po prostu nie odpowiadać. Kiedy nastały chłodne dni, wtedy zastanawiałam się gdzie idę i czy na pewno mam gdzie przebrać Zuzię w razie awarii pieluszkowej. Jeśli nie było na to miejsca, a mogłam sobie pozwolić na przyjście do danego miejsca w innym terminie, pozostawiałam dziecko w domu pod opieką babci, cioci, wujka... a sama załatwiałam swoje sprawy. Jednak jeśli nie było innej opcji, to jechałam razem z Zuzią, zdając sobie sprawę, że jeśli pojawi się "mały prezent" albo po prostu gigant siku w pieluszce, będą musiała jakoś poradzić sobie ze zmianą pieluszki, ale tak, aby nikogo nie zgorszyć. Starałam się stawać gdzieś z boku, osłaniając wózek pieluszką tetrową, tak aby zminimalizować widoki...jakoś nikt nigdy mi nie zwrócił uwagi: "Co Pani robi?", raczej to były pytania w drugą stronę: "A czemu Pani tak zasłania?". Wtedy tłumaczyłam swoje postępowanie i w większości ludzie mi przyklaskiwali, że są jeszcze osoby, które myślą o innych. Może to głupi przykład, ale to tak jak z moimi uciążliwymi sąsiadkami z dołu. Nigdy nie pomyślały i chyba nigdy już się nad tym nie zastanowią, że słuchając na cały regulator muzyki, mogą sąsiadowi przeszkadzać, utrudniając jego funkcjonowanie w domu, a nawet możliwość wypoczynku...

Wiadomo, dziecko i jego potrzeby na pierwszym planie, ale może czasami warto się zastanowić choć trochę, czy nie zgorszymy kogoś zmieniając pieluchę na ławce w parku, na stole w restauracji... A może warto się zapytać chociaż osoby siedzące obok, czy nie będzie jej przeszkadzała taka czynność... Pamiętajmy, że nie żyjemy sami na tym świecie i warto się rozejrzeć trochę dookoła. Jako Mama rozumiem drugą Mamę, która została opisana w felietonie, w końcu zmiana pieluchy w restauracji nie była jej widzi mi się, tylko raczej koniecznością, ale też zdaje sobie sprawę, że drugiej stronie taka czynność może po prostu przeszkadzać, w końcu przyszli do restauracji, aby zjeść coś i spokojnie porozmawiać, a nie oglądać roznegliżowanego malucha z bliżej nieokreśloną zawartością w pieluszce.

Oczywiście fajnie by było, gdyby większa część kawiarni/restauracji była przystosowana dla rodzin z małymi bąblami..., ale tak sobie myślę z perspektywy czasu, że i tak nasz kraj idzie w dobrym kierunku. W moim otoczeniu, gdzie mieszkam, jest parę kawiarni, do których mogę spokojnie udać się z Zuzią po kawę. A tam, gdzie nie ma odpowiednio przystosowanych toalet, po prostu nie chodzę.... na razie :) poczekam aż Zuzia podrośnie. Przecież dziecko nie chodzi całego życia w pieluszce. Czas tak szybko płynie, że etap pieluchowy minie bardzo szybko.

0 komentarze:

 
Testerownia u Zuzinka Copyright © 2012 Design by Ipietoon Blogger Template